niedziela 24 listopada 2024

NA CZASIE:

Poprzednie
Następne

Prokuratura: eliminacja to nawoływanie do przestępstwa. Też prokuratura: eksterminacja to nie nawoływanie do przestępstwa.

23.7K odsłon
4K

Reklama #11

Reklama #12

Reklama #12

Kamil Kurosz jest byłym politykiem Nowoczesnej. Był jej liderem w Przemyślu. Opublikował kilka wpisów w internecie, które uznano – wbrew dotychczasowemu orzecznictwu sądów oraz wbrew postanowieniom prokuratorów i policjantów – za publiczne nawoływanie do przestępstwa. Mężczyznę zatrzymano o świcie i doprowadzono do prokuratury.

Uznano bowiem, że wpis o “fizycznej eliminacji” to publiczne nawoływanie do przestępstwa, a mianowicie do zabójstwa Jarosława Kaczyńskiego. Politycy partii rządzącej zareagowali błyskawicznie, a jeszcze szybciej do pracy wzięła się prokuratura i policja. Minister Maciej Wąsik poinformował opinię publiczną, że autor wpisów został zatrzymany, a dzisiaj dowiedzieliśmy się, że zostały mu postawione zarzuty i zastosowano poręczenie majątkowe. Teraz czeka go proces w sprawie karnej o przestępstwo.

Sprawiedliwość społeczna, czy polityczny prztyczek w nos opozycji?

Dlaczego ta sprawa budzi z jednej strony bulwersowanie opinii publicznej, a jednocześnie niesmak? Przede wszystkim dlatego, że gdy przeciętny Kowalski zgłasza na Policję lub do Prokuratury groźby karalne, albo właśnie nawoływanie w internecie do popełnienia na jego szkodę przestępstwa pobicia lub zabójstwa to śledczy szukają milion wymówek, aby sprawą się nie zajmować. Trywializują, bagatelizują, a nawet obracają w żart. Bardzo często ani policjantom, ani prokuratorom, nie chcę się nawet wykonać podstawowych czynności w takich zawiadomieniach, które pozwoliłyby ustalić sprawcę i go przesłuchać.

W uzasadnieniach odmów czy umorzeń najczęściej można przeczytać, że przede wszystkim osoba zgłaszająca się w strachu nie ma prawa czuć się – zdaniem śledczych – obiektywnie adresatem tychże gróźb czy nawoływania do przestępstwa. Dlaczego? Dlatego, że wpis jest zbyt ogólny, nie jest skonkretyzowany i zostawia szerokie pole do domysłu o kim autor myślał publikując wpis. Nawet jeśli uda się wskazać, że pole takich odbiorców jest bardzo zawężone to pojawia się drugi argument. Wpis stanowi tylko wyraz dozwolonej krytyki, dezaprobaty, czy bezsilności wobec adresata, czy podmiotu, który ten człowiek reprezentuje. To tylko przejaw negatywnej oceny, która obiektywnie nie stanowi groźby.

Tak się dzieje, kiedy do prokuratora zgłasza się zwykły obywatel, pracownik jakiejś firmy, czy sam przedsiębiorca. Ponieważ w tej sprawie uznano, że “kaczy chuj” musi oznaczać Jarosława Kaczyńskiego to uruchomiona została aparatura państwowa, której ochronie nie podlega żaden inny obywatel. Europoseł PiS Dominik Tarczyński zapowiedział w rozmowie z portalem tvp.info, że w związku z nienawistnymi wpisami Kurosza złoży zawiadomienie do prokuratury.

– To nawoływanie do morderstwa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, do gazowania senatorów PiS. Takie postawy będą piętnowane, on musi ponieść za to odpowiedzialność. To jest mowa nazistów, to skandal – wskazał Tarczyński.

Jak to wszystko się zakończy?

Do redakcji Czasu Finansów zgłosił się jakiś czas temu przestraszony czytelnik. Przedsiębiorca. O jego firmie w minionym roku niekorzystny artykuł opublikowała Wirtualna Polska. W rezultacie w komentarzach do artykułu pojawiły się kilkadziesiąt wpisów zawierających groźby karalne pod jego adresem, a także wiele wpisów ze znieważeniami. Oprócz przedsiębiorcy w komentarzach oberwało się też jego pracownikom. Internauci pisali o polowaniach na jego pracowników, grożono, straszono. Ale to nie wszystko.

Oprócz gróźb karalnych i znieważeń pojawiły się też wpisy by na właścicielu firmy dokonać eksterminacji, co ma doprowadzić do likwidacji jego firmy. Przedsiębiorca złożył zawiadomienie do prokuratury. Po kilku miesiącach prokurator, wobec kilku wpisów zawierających groźby karalne i nawołujące do eksterminacji przedsiębiorcy, umorzył postępowanie.

Stwierdził bowiem, że mimo, że komentarz z groźbą eksterminacji właściciela firmy ukazał się pod artykułem, który w całości poświęcony był tylko i wyłącznie jednej firmie, jest zbyt ogólny i nie odnosi się do tego przedsiębiorcy. Ocenił, że to tylko wyraz dezaprobaty, a zdaniem prokuratora autor wpisu nie wie nawet jak przedsiębiorca się nazywa. Wniosek oczywiście wysnuł bez wykonania czynności i bez przesłuchania autora wpisu – prokurator zgadywał i uznał, że to wystarczy do zamknięcia sprawy.

Przedsiębiorca nie zgodził się z takim stanowiskiem prokuratora. Uznał, że ten prokurator nie ma ani zdolności parapsychicznych, ani tym bardziej talentu wróżbiarskiego. Zażądał przeprowadzenia czynności ustalenia i przesłuchania sprawcy. Zaskarżył postanowienie do Sądu. Niestety Sąd przyznał rację prokuratorowi i stwierdził, że prokurator zgadł trafnie i podtrzymał to postanowienie.

Przypomnijmy, że wobec przedsiębiorcy użyto publicznego nawoływania do “eksterminacji”, zaś wobec nieokreślonego adresata wpisu byłego polityka Nowoczesnej napisano o “eliminacji”. Na zdrowy rozsądek zarówno “eliminacja”, jak i “eksterminacja” są takim samym czynem. Niektórzy uznaliby, że “eksterminacja” jest bardziej agresywnym zwrotem niż “eliminacja”. Jak się jednak okazuje – nie dla prokuratora i nie wobec każdego.

Tym bardziej zaskakują czynności, których podjęła się prokuratura jeśli przypomnimy sobie omawianą przez nas niedawno sprawę czytelnika, który zgłosił się z zawiadomieniem o przestępstwie gróźb karalnych przyjadę i Cię zabiję” – wówczas prokurator z Sosnowca uznała, że nagrana groźba to nie groźba karalna, a jedynie zwrot niekulturalny – więcej o tej sprawie piszemy w reportażu, który dostępny jest tutaj – wystarczy kliknąć.

W innej sprawie śledczy uznali, że żaden pracownik jednej z firm nie ma prawa czuć się zagrożony wypowiedzią jednego z klientów tejże firmy, który w rozmowie telefonicznej powiedział do jednego z pracowników wjadę (do siedziby firmy – dop. red.) i Was zajebię“. Więcej na temat tej sprawy piszemy w artykule, który dostępny jest tutaj – wystarczy kliknąć.

Jaki więc będzie finał sprawy byłego polityka? Jeśli wierzyć w rzetelność prokuratora z Wrocławia oraz ufać sędzi z Wrocławia to Kamil Kurosz powinien zostać uniewinniony właśnie z powodu nieprecyzyjnego wskazania adresata swoich wpisów, jak również z tego powodu, że była forma ekspresji, dezaprobaty obywatela i wyraz jego bezradności wobec podmiotu politycznego.

Nie bez znaczenia jest również sprawa karna, którą politycy Platformy Obywatelskiej wytoczyli Jarosławowi Kaczyńskiemu, za jego wypowiedź o zdradzieckich mordach w Sejmie. Wówczas prokuratura podobnie uznała, że poseł nie wskazał precyzyjnie adresata swoich wypowiedzi, więc nie sposób określić obiektywnie kto konkretnie jest adresatem jego słów.

Poniżej przedstawiamy historię tych tweetów oraz uzasadnienia Prokuratury i Sądu w sprawie wpisów nawołujących do przestępstwa na szkodę przedsiębiorcy.

Wpisy, które mogą być, ale nie muszą, przestępstwem

Mężczyzna opublikował na portalu twitter kilka wpisów. Poniżej przedstawiamy je w całości:

Wbrew twierdzeniom mediów i polityków związanych z obozem rządzącym nie ma w tych wpisach bezpośrednio wskazanej konkretnej osoby, która mogłaby być adresatem tych wiadomości. Co więcej sam Jarosław Kaczyński również nie jest wymieniony z imienia i nazwiska.

Wątpliwości budzi również kwestia interpretacji słowa “zagazować” w takim kontekście, w jakim rozumieją ją posłowie Prawa i Sprawiedliwości. Wielokrotne emotikony przy tej wypowiedzi mogą oznaczać, że jest to satyra lub żart, a gaz może być rozweselający. Przyrównywanie tej wypowiedzi do znaczenia faszystowskiego może być zbyt daleko idącą interpretacją. Z całą pewnością autor na przesłuchaniu udzielił wyjaśnień co miał na myśli, a teraz po postawieniu mu zarzutów otrzyma możliwość przekonania Sądu do swoich racji.

Powyższe wpisy zostały ocenione jako przestępstwo z art. 255 kodeksu karnego, a zatem nawoływanie do przestępstwa:

Art. 255. Publiczne nawoływanie do popełnienia lub pochwalanie występku lub przestępstwa skarbowego
Dz.U.2019.0.1950 t.j. – Ustawa z dnia 6 czerwca 1997 r. – Kodeks karny
§ 1. Kto publicznie nawołuje do popełnienia występku lub przestępstwa skarbowego,
podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
§ 2. Kto publicznie nawołuje do popełnienia zbrodni, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
§ 3. Kto publicznie pochwala popełnienie przestępstwa, podlega grzywnie do 180 stawek dziennych, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

O tym, że mężczyzna został zatrzymany i jest przewożony do prokuratury w Rzeszowie poinformował Minister Maciej Wąsik za pośrednictwem swojego twittera:

“Zabiję Cię” to nie przestępstwo tylko “brak kultury”, a “eliminacja” to nawoływanie do zabójstwa?

Aby odpowiedzieć na to pytanie najpierw przedstawimy kilka faktów na temat przestępstw związanych z groźbami karalnymi oraz nawoływaniem publicznym do popełniania takich przestępstw.

Redakcja Czasu Finansów otrzymała od przestraszonych czytelników sygnały, że gdy zgłaszali groźby karalne, albo wpisy w internecie, które nawoływały do ich zabójstwa to zarówno policja, jak i prokuratura, a nawet Sądy Wydziałów Karnych bagatelizowały z takich zawiadomień o przestępstwach.

Niedawno opublikowaliśmy reportaż o prokuraturze z Sosnowca, która uznała nagraną groźbę “przyjadę i Cię zabiję” za co najwyżej zwroty niekulturalny niż groźbę karalną w rozumieniu kodeksu karnego. Szczegóły tego artykułu można przeczytać tutaj. Warto jednak przypomnieć część uzasadnienia Prokurator Izabeli Ciepły z Sosnowca w sprawie powyższej groźby:

“Eksterminacja” to nie groźba karalna i nie nawoływanie do przestępstwa, a “eliminacja” już tak?

Druga sprawa dotyczyła gróźb karalnych i nawoływania za pośrednictwem internetu do popełnienia przestępstwa na szkodę właściciela firmy. Pod jednym z artykułów na portalu Wirtualna Polska ukazał się bowiem artykuł w całości poświęcony tejże firmie. Oczywiste jest zatem, że wszystkie komentarze jakie użytkownicy dodawali do tego tekstu odnoszą się tylko i wyłącznie do tej jednej firmy. Jednym z takich komentarzy była wypowiedź użytkownika o treści:

Ta firma powinna być zlikwidowana w wyniku eksterminacji właścicieli

Właściciel firmy wystraszył się tego wpisu i złożył zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu na jego szkodę przestępstwa groźby karalnej jak i publicznego nawoływanie do popełnienia zabójstwa na jego szkodę. Słowo eksterminacja oznacza bowiem:

wyniszczenie lub masowa zagłada określonych grup ludności; unicestwienie, eliminacja;

Prokuratura oraz Policja, która prowadziła postępowanie nie podzieliła jego obaw, że autorowi komentarza pod artykułem dotyczącym tylko i wyłącznie firmy tego czytelnika, chodziło o zabójstwo jej właściciela. Przerażony czytelnik zaskarżył do Sądu postanowienie.

W tym momencie należy zastanowić się nad tym czym jest groźba karalna. W postanowieniu wydanym w tej sprawie w dniu 8 maja 2020 roku przez Sędzię Sądu Rejonowego II Wydziału Karnego we Wrocławiu Annę Peszko czytamy, że:

Istotą groźby karalnej jest to, że jej treścią jest popełnienie przestępstwa na szkodę pokrzywdzonego albo osoby mu najbliższej. Treścią groźby karalnej jest zatem zapowiedź popełnienia przestępstwa na szkodę zagrożonego lub jego osoby najbliższej. Osoba, w stosunku do której groźba jest kierowana, musi być dokładnie określona. Groźba nie musi być wypowiadana w obecności osoby, do której jest kierowana. Groźbę można wypowiedzieć także pośrednio, jednakże w takim przypadku musi istnieć wola sprawcy, by groźba doszła do wiadomości zagrożonego.

Przestępstwo określone w art. 190 § 1 może być popełnione tylko umyślnie. Sprawca musi chcieć wywołać u drugiej osoby obawę, że on albo osoba będąca pod jego wpływem popełni przestępstwo na szkodę pokrzywdzonego lub osoby mu najbliższej. Użyte bowiem w ustawie znamię „grozi” oznacza działanie w celu wywołania obawy, co wyklucza wystąpienie zamiaru wynikowego.

Prokurator kpt. Ariel Kucharczyk reprezentujący Dział do Spraw Wojskowych w Prokuraturze Rejonowej we Wrocławiu tak uzasadniał dlaczego wpis o eksterminacji właściciela firmy, o której był artykuł na portalu Wirtualna Polska nie zawiera ani groźby karalnej wobec właściciela firmy, ani nie stanowi przestępstwa nawoływania do popełnienia na jego szkodę przestępstwa:

Prokuratura stoi zatem na stanowisku, że wpis o eksterminacji właściciela tej firmy nie stanowi przestępstwa w rozumieniu groźby karalnej, czy nawoływania do przestępstwa na szkodę tego właściciela – mimo, że jego dane osobowe są publicznie dostępne po wpisaniu nazwy firmy. Ponadto Prokuratura uważa, że wpis “Ta firma powinna być zlikwidowana w wyniku eksterminacji właścicieli” należy traktować jako uzewnętrznienie swoich myśli oraz ocenę działalności firmy.

Sędzia Sądu Rejonowego II Wydziału Karnego we Wrocławiu Annę Peszko podzieliła argumentację prokuratora:

Nie wystarczy, że pokrzywdzony oświadczy, iż obawiał się spełnienia groźby, konieczne jest dokonanie oceny, czy jego przekonanie miało obiektywne podstawy,w ustalonych okolicznościach. W ocenie Prokuratora wydźwięk zamieszczonych wpisów był inny niż wzbudzenie obawy. Celem tym było zwrócenie uwagi na działalność firm (…) Zdaniem Prokuratora wpisy o takiej treści stanowią jedynie przestawienie krytycznego stosunku do działalności firmy(…). Zdaniem Prokuratora, to nawet dla przeciętnego człowieka płynący z zamieszczonych wpisów przekaz, nie może zostać odebrany jako zagrożenie wobec osoby zawiadamiającej o przestępstwie. Groźba powinna być skierowana do konkretnego adresata, a jeśli jest przekazywana za pośrednictwem innych osób lub nośników, należy wykazać, że wolą sprawcy jest, aby dotarła do adresata

Przestraszony czytelnik nie zgodził się ze stanowiskiem prokuratury i zaskarżył tę decyzję. Sąd w następujący sposób zinterpretował stanowisko skarżącego:

Co Sąd zdecydował?

Sędzia Sądu Rejonowego II Wydziału Karnego we Wrocławiu Anna Peszko podzieliła stanowisko prokuratora kpt. Ariel Kucharczyk reprezentujący Dział do Spraw Wojskowych w Prokuraturze Rejonowej we Wrocławiu i podtrzymała jego ocenę, że w wypowiedź “Ta firma powinna być zlikwidowana w wyniku eksterminacji właścicieli” nie stanowi groźby karalnej, ani nawoływanie do przestępstwa na szkodę właściciela firmy, a naszego przestraszonego czytelnika.

Należy w tym miejscu zwrócić uwagę, że Sędzia nie tylko uznała, że wypowiedź o eksterminacji właściciela nie stanowi przestępstwa, ale wskazuje również, że nawet publiczne wpisy typu “powinno się wysadzić (w powietrze – dop. red.) jakąś instytucję ze wszystkimi pracownikami” również nie stanowi przestępstwa w rozumieniu kodeksu karnego.

Czas Finansów rozumie to postanowienie tak, że w obu powyższych wypowiedziach nie mamy do czynienia ani z groźbą karalną, ani z nawoływaniem do przestępstwa. Sędzia Anna Peszko bowiem w imieniu Rzeczpospolitej tego rodzaju wpisy i opinie tak osądziła:

Takie wypowiedzi jak wyżej zacytowane są jedynie wyrazem dezaprobaty, niezadowolenia, czasem bezsilności związanej z działalnością podmiotu, do którego ta wypowiedź się odnosi, ale obiektywnie i racjonalnie nie sposób przyjąć, że wynikiem takiej wypowiedzi będzie rzeczywiste zachęcenie kogoś do jej urzeczywistnienia.

Nawoływanie do przestępstwa, czy dozwolona ocena, będąca wyrazem dezaprobaty, niezadowolenia, czasem bezsilności związanej z działalnością partii rządzącej?

Wracając do sprawy wpisów Kamila Kurosza, byłego polityka Nowoczesnej to w odniesieniu do stanowiska Prokuratury oraz Sądu Wydziału Karnego trudno jest znaleźć zrozumienie dlaczego akurat jego wpisy spełniają przesłankę opisaną w kodeksie karnym, a wpisy z groźbami o eksterminacji naszego czytelnika jej nie znalazły.

Naszemu czytelnikowi grożono eksterminacją właściciela firmy. Kamil Kurosz pisze o unicestwieniu pisowskiej zarazy oraz o eliminacji kaczego … Jeśli przyjąć uzasadnienie prokuratora oraz sędzi to we wpisach Kamila Kurosza nie zaistniała przesłanka która pozwana konkretnie określić adresata groźby. W przypadku naszego czytelnika adresat był wyraźnie wskazany bo po wpisaniu nazwy firmy można konkretnie dojść do jego danych osobowych. W tym przypadku mamy do czynienia z ogólnym i bardzo szerokim wskazaniem potencjalnych adresatów.

18 lipca 2017 roku prezes Kaczyński wszedł na sejmową mównicę. “Bez żadnego trybu” – jak sam stwierdził. – Wiem, że boicie się prawdy! Ale nie wycierajcie swoich mord zdradzieckich nazwiskiem mojego śp. brata. Niszczyliście go, zamordowaliście go, jesteście kanaliami! – krzyczał do posłów opozycji- “Nie wycierajcie swoich mord zdradzieckich nazwiskiem mojego śp. brata” – mówił w Sejmie Jarosław Kaczyński.

Prokuratura nie tylko umorzyła śledztwo w sprawie tych słów. Stwierdziła też, że prezes PiS nie miał na myśli nikogo konkretnego i sprawę umorzyła. Tak wówczas argumentowano pokrzywdzonym, którzy złożyli zawiadomienia o przestępstwie znieważenia funkcjonariuszy publicznych:

“Należy kategorycznie stwierdzić, iż w przypadku skierowania zniewagi wobec grupy osób, dla zaistnienia odpowiedzialności karnej sprawcy niezbędna jest możliwość ustalenia indywidualnych jej adresatów. (….) Zniewaga, aby rodziła odpowiedzialność karną z art. 226 par. 1 kk musi być wypowiedziana/uczyniona przez sprawcę w taki sposób aby jej adresat był jednoznaczny i skonkretyzowany” – napisano.


Przypomnijmy zatem o czym mówi art. 226 kodeksu karnego

Art. 226. Znieważenie funkcjonariusza publicznego lub organu konstytucyjnego RP
Dz.U.2019.0.1950 t.j. – Ustawa z dnia 6 czerwca 1997 r. – Kodeks karny
§ 1. Kto znieważa funkcjonariusza publicznego lub osobę do pomocy mu przybraną, podczas i w związku z pełnieniem obowiązków służbowych,
podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
§ 2. Przepis art. 222 naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego lub osoby do pomocy mu przybranej § 2 stosuje się odpowiednio.
§ 3. Kto publicznie znieważa lub poniża konstytucyjny organ Rzeczypospolitej Polskiej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

Sytuacja jest zatem podobna do gróźb karalnych i nawoływania do przestępstwa na szkodę naszego wystraszonego czytelnika. Wypowiadający słowa nie wskazał konkretnego adresata, a zatem pokrzywdzeni nie mieli prawa poczuć, że na ich szkodę ma miejsce przestępstwo.

W odniesieniu do tych wszystkich spraw wydaje się, że były polityk Nowoczesnej również nie popełnił czynu zabronionego ponieważ tak jak “zdradzieckie mordy” nie były obiektywnie adresowane do parlamentarzystów Platformy Obywatelskiej, tak trudno uznać – cały czas odnosząc się do stanowiska prokuratur oraz sądów – że przez “pisowską zarazę” zatrzymany mężczyzna miał kogoś konkretnego na myśli. Trudno również obiektywnie uznać, że w jego wypowiedziach jest groźba karalna skierowana do konkretnej osoby.

Sugestia, że mogło chodzić o Jarosława Kaczyńskiego jest domniemaniem ze strony europosła Wojciecha Tarczyńskiego. Trudno bowiem sobie wyobrazić, żeby wulgarne określenie w tweetcie funkcjonowało w przestrzeni publicznej jako wyrażenie zarezerwowane wyłącznie dla jednego człowieka. Czy w ostrych wypowiedziach byłego polityka możliwe jest – zgodnie ze stanowiskiem prokuratury – wskazanie i ustalenie jednoznacznego i skonkretyzowanego adresata?

Podwójne standardy?

Trudno ocenić jak zachowa się Sąd, który będzie zajmował się sprawą nawoływania nieokreślonych osób do przestępstwa na szkodę innych nieokreślonych osób. Zdrowy rozsądek podpowiada, że mężczyzna powinien zostać uniewinniony, chociażby dlatego, że w podobnych sprawach prokuratura nie dopatrywała się znamion czynu zabronionego, a jej budzące zbulwersowanie szeroko rozumianej opinii publicznej decyzje, często podtrzymywane są przez Sędziów Sądu Wydziału Karnego.

Nie sposób nie odnieść wrażenia, że były polityk Nowoczesnej padł ofiarą akcji politycznej, szczególnie w kontekście wyżej okazanych postanowień prokuratorów, a nawet Sądu. Dotychczasowe decyzje śledczych, na podstawie opisanych w tym artykule zdarzeń, powinny umorzyć postępowanie. Autor wpisów nie powinien być ani zatrzymany, ani przesłuchany, ani mieć postawionych zarzutów. Taki wniosek można wysunąć na podstawie podobnych historii, które tu przytoczyliśmy.

Nie da się jednak ukryć, że przykład tego byłego polityka posłuży wszystkim ofiarom podobnych gróźb i przestępstw jako uzasadnienie dlaczego od teraz prokuratorzy, którzy bez wykonania podstawowych czynności i przesłuchania autorów wpisów będą chcieli zamieść zgłoszenie pod dywan i je umorzyć.

Być może śledczy wezmą przykład z tego jak w tej sprawie postąpił wymiar sprawiedliwości, ale bardziej prawdopodobne jest, że zwykły obywatel, czy przedsiębiorca, nadal nie będzie traktowany tak rzetelnie i uczciwie jak członkowie partii rządzącej.

Oby nasza teza okazała się nieprawdziwa, a zgłoszenia obywateli w sprawach gróźb karalnych i nawoływania do przestępstw na ich szkodę nie były nadal trywializowane, że to groźba zabójstwa to zwrot niekulturalny, a groźba wjechania do firmy i pobicia to tylko wyraz negatywnej oceny.

Ponieważ w interesie społecznym, a także zgodnie z powszechnie oczekiwanymi zachowaniami społecznymi jest by każdą groźbę “zabójstwa” prokuratura uznawała za groźbę karalną. Każdą groźbę “zajebania” uznawała za groźbę karalną. Każdy wpis o eliminacji czy eksterminacji kogokolwiek by również uznawała za przestępstwo. Bo w ocenie szeroko rozumianej opinii publicznej wszystkie opisane w tym artykule przez nas zdarzenia wypełniały przesłanki opisane w artykułach kodeksu karnego.

Otwarte pozostaje również cały czas pytanie: a co by było gdyby te słowa, które wobec obywatela prokurator i sędzia uznali, że nie są przestępstwem, byłyby wypowiedziane do nich? Nikt nie ma chyba złudzeń, że wtedy ten sam prokurator i ta sama sędzia uznałyby, że w ich przypadku ma miejsce przestępstwo groźby karalnej, nawoływania do przestępstwa na ich szkodę, a przy okazji na szkodę ich rodzin. Czy to jest uczciwe? Czy to jest moralne? Czy to jest sprawiedliwe? Interes społeczny i szeroko rozumiana opinii publiczna z całą pewnością uważa, że nie. Szkoda, że prokuratorzy i sędziowie w tych kwestiach mogą wykazywać się hipokryzją. Miejmy nadzieję, że kiedyś to się zmieni.

Do tej sprawy będziemy wracać wraz z napływającymi informacjami na jej temat.

Co sądzisz na ten temat?
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0

2 komentarzy “Prokuratura: eliminacja to nawoływanie do przestępstwa. Też prokuratura: eksterminacja to nie nawoływanie do przestępstwa.”

  1. cyt. pana na włościach z Torunia mentora politykierów rodem z PiS- ” Kościół w Polsce “nie ma potężnych mediów, bo nie ma środków”.- Wiecie dlaczego tak się dzieje – bo środki jakie podatnik czy tego chce czy nie , przeznacza na Kościół , przejada kler na swoje dzieła nawet niezwiązane z ewangelizacją oraz swoje prywatne potrzeby np. utrzymanie rodzin ( kobiet i dzieci) . A ma : 🖕Katolickie oficyny wydawnicze 120
    Gazety i czasopisma 300 tytułów
    Rozgłośnie radiowe 50 (w tym: 1 ogólnopolskie radio Maryja, 38 rozgłośni diecezjalnych, 9 rozgłośni Radia Plus, 2 zakonne stacje radiowe w Niepokalanowie i Jasnej Górze, 1 ogólnopolska telewizja Trwam)
    Grunty ok. 160 tys. ha (od 1989 r. Kościół a raczej osoby prawne kościoła zwiększył swój stan posiadania o ok. 120 tys. ha). Kler świetnie odnajduje się też w biznesie. np. W Polsce swoistą pralnią pieniędzy okazało się wydawnictwo kościelne Stella Maris. Dziś Watykan zarabia m.in. na czarterowaniu samolotów, którymi wysyła pielgrzymów do Lourdes, Fatimy czy Gwadelupy. Pielgrzymkowy biznes kwitnie także w Polsce.
    Władze Częstochowy narzekają, że z kilku milionów pielgrzymów, odwiedzających corocznie Jasną Górę, samo miasto nic nie ma. Nocują w należącym do ojców paulinów Domu Pielgrzyma, żywią się w zakonnej Claramontanie, parkują na klasztornym parkingu. Wyjeżdżając zaopatrują się w pamiątki sprzedawane w zakonnej księgarni. Świetnie prosperującym przedsiębiorstwem turystycznym jest także bazylika w Licheniu. Nawet z podatku od nieruchomości Kościół jest zwolniony.
    Duchowni bez kompleksów wchodzą też w biznes nowoczesny, czego u nas dowodem jest medialne imperium ojca Rydzyka, wyceniane już na kilkaset milionów złotych. Państwo zrezygnowało nawet z opłaty koncesyjnej. W przypadku tylko Radia Maryja redemptoryści zaoszczędzili ponad 7 mln zł. Furtkę do prawdziwie wielkiego biznesu otworzyła Kościołowi działalność Komisji Majątkowej – założonej o kuriuzum i prowadzonej przez SB – ków. Na działkach, zwracanych lub darowanych przez państwo za 1 % wartości , powstają nowoczesne biurowce, w których metr powierzchni do wynajęcia kosztuje dziś 30–40 euro miesięcznie. Kościół w roli dewelopera radzi sobie znakomicie. Zbudował już Centrum Jasna w stolicy, o powierzchni 14,5 tys. m kw. Warszawska kuria jest współwłaścicielem biurowca Roma Office Center przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie (10,5 tys. m do wynajęcia). Ale wszystkie te cuda architektury bledną przy drapaczu chmur, który powstał co prawda na działce Archidiecezji Warszawskiej u zbiegu ulic Nowogrodzkiej i Emilii Plater. Stamtąd biznesowi kleru – będzie najbliżej do nieba – budynek ma 180 m wysokości i aż 50 tys. m kw. powierzchni biurowej i handlowej do wynajęcia . Tak wielkim biznesem kleru nie zarządzają proboszczowie, ale profesjonalne firmy. Według Ministerstwa Finansów, takich firm, założonych przez kler . jest już 1110. Tak jak inne duże firmy powinny płacić podatek CIT. MF podaje, że za 2021 r. zasiliły budżet kwotą zaledwie… ok300 tys. zł. Osoby prawne Kościołów , reprezentowane i zarządzające a prowadzące działalność gospodarczą, są bowiem także od podatku zwolnione. W części, w jakiej przeznaczają zyski na „cele kultowe, oświatowo-wychowawcze, naukowe, kulturalne, działalność charytatywno-opiekuńczą, punkty katechetyczne, konserwację zabytków, inwestycje sakralne”. Tak wielką hojnością państwo wykazało się w maju 1989 r. Biedny ten kler biedniusi aż zakrawa na dramat. Panie z włości Toruńskich – pycha i pazerność idzie przed upadkiem. W projekcie ustawy budżetowej na rok 2023 zaplanowano na Kościół 11.000.000,00 zł. Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji informuje, iż dodatkowo maksymalna kwota udzielonej dotacji z Funduszu Kościelnego w roku 2023 będzie wynosić 200.000,00 zł. znaczy za mało co. Panie dotacje kleru w Polsce wykraczają po za wszelakie standardy nawet światowe.

  2. Mnie to zastanawia , dlaczego tarczyński uważa, że Kaczy chujek, to właśnie chodziło o Jarosław Kaczyńskiego ? czyżby w partii się tak do niego zwracali ?

Napisz komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązanie artykuły

Siewcy hejtu: Sędzia Krzysztof Głowacki – nazwanie niedorobioną małpą nie jest pomówieniem, ani zniesławieniem.

Brutalność policjantów na demonstracji 11 listopada. Posłowie żądają ujawnienia nazwiska winnych funkcjonariuszy

Prokuratura Regionalna w Warszawie po klęsce w sprawie Leszka Czarneckiego znieważa wszystkich adwokatów

Policjant przyłapany na przestępstwie zniewagi. Wiceprezydent Bydgoszczy każe się leczyć, a o Margot pisze: dupa mu pęknie w więzieniu

Policji brakuje pieniędzy na funkcjonowanie? Dostali dodatkowe 500 milionów

Bili kobiety na protestach. Nękali nieletnich za demonstracje. Robili kordony i kotły strajkującym. Wywozili kilkadziesiąt kilometrów od miasta na posterunki. Chcieli podwyżek w nagrodę od PiS. Rząd wyśmiał Policjantów.

Policja przegrywa z przedsiębiorcą z Wrocławia. Czekają ich pozwy! Prokuratura umarza zarzut i wszczyna dochodzenie wobec policjantów!

Wyłudzali pieniądze na fikcyjny wynajem apartamentów. On został aresztowany na trzy miesiące, ona ma zarzuty znieważenie i naruszenia nietykalności policjantów.

Wrocławska prokuratura zamawia sobie meble prawie za milion złotych

Poprzednie
Następne

22.2K odsłon

Udawał trzy lata adwokata. Trzy lata robił idiotów z Sędziów – żaden się nie połapał

Sędzią, szczególnie w czasach neosędziów, może zostać każdy, nawet największy osiedlowy głupek. Głupkiem może tez być Sędzia, którego kandydaturę Prezydentowi przedstawiła jeszcze KRS, a nie obecna neo-KRS. Wystarczy, że Sędzia jest leniwy i bezmyślnie stosuje zasadę zaufania publicznego. Pewien przeciętny, niezbyt rozgarnięty, inny głupek, podszywał się trzy lata w sądach za adwokata, a żaden zrobiony w ciula Sędzia nie wpadł na pomysł, aby sprawdzić czy podający się za prawnika człowiek w rzeczywistości nim jest. Ta historia pokazuje dobitnie jak bezmyślnie postępują sędziowie.

Jastrzębscy policjanci odnaleźli i zatrzymali mężczyznę, który przez trzy lata oszukiwał firmy i osoby prywatne, podając się za adwokata. Ten sprytny oszust, 50-letni jastrzębianin, nie tylko przedstawiał się jako prawnik, ale również zdobył dostęp do egzaminu adwokackiego na podstawie podrobionego dyplomu Szkoły Wyższej. W ten sposób mógł prowadzić sprawy z zakresu prawa karnego, cywilnego, gospodarczego i nieletnich.

Zatrzymany mężczyzna oferował porady prawne oraz możliwość reprezentowania klientów przed organami ścigania, sądami powszechnymi i innymi organami państwowymi. “Jego działania były planowane i celowe, wykorzystywał zaufanie swoich klientów, wprowadzając ich w błąd” – powiedział jeden z policjantów zaangażowanych w śledztwo.

Śledczy ustalili, że mężczyzna był w pełni świadomy braku wymaganych uprawnień adwokackich, a mimo to oferował płatne usługi prawne. W 2016 roku przedstawił notariuszowi podrobiony dyplom, oszukując go co do autentyczności dokumentu i uzyskując uwierzytelnienie jego oryginalności.

W 2017 i 2018 roku, fałszywy adwokat usiłował wprowadzić w błąd członków Okręgowej Izby Adwokackiej, przedstawiając poświadczenie notarialne podrobionego wcześniej dyplomu, by zdobyć dostęp do egzaminu adwokackiego. Pomimo tego, nie udało mu się zdać egzaminu. Jednak w 2019 roku, korzystając z podrobionych dokumentów, zdobył wpis na listę adwokatów prowadzoną przez Izbę Adwokacką.

Oszust miał pełne pole do działania, “występował przed sądem, jako pełnomocnik, podając się za adwokata. Prowadził sprawy karne, cywilne, majątkowe, gospodarcze, materialne, jak i spraw wobec osób nieletnich.” – wyjaśnił śledczy.

Wreszcie, 23 maja 2023 roku, mężczyzna został zatrzymany przez jastrzębską policję. Zostały mu postawione łącznie cztery zarzuty, w tym podanie się za adwokata, korzystanie z podrobionych dokumentów, oszustwo i nielegalne oferowanie usług prawnych. Został objęty policyjnym dozorem, nałożono na niego poręczenie majątkowe, a także zakaz opuszczania kraju.

Ta historia to przestroga dla nas wszystkich, pokazując jak ważne jest sprawdzenie uprawnień i wiarygodności osób, które oferują usługi profesjonalne. Oszustwo na taką skalę, w jednym z najbardziej poważanych zawodów, podważa zaufanie publiczne i naraża niewinnych na ryzyko.

6 komentarzy “Udawał trzy lata adwokata. Trzy lata robił idiotów z Sędziów – żaden się nie połapał”

  1. Gosc po zawodowce zdal egzamin adwokacki… Nie to “nasz” wyksztalcony prezydent ktory nie zdal tego egzaminu 🤪🤣🤣🤣

  2. Równie idiotycznego artykułu nie przeczytałem od wielu miesięcy. Mowa jest o nieogarniętych sędziach ale prawdziwym nieogarem jest autor artykułu. Jak sędzia miał sprawdzić “adwokata”, skoro został wpisany na listę przez ORA? Sprawdzał i był na liście. Poducz się trochę a potem zabieraj za pisanie. Jeżeli kogoś “adwokat” oszukał to ORA a nie żadnego sędziego.

    1. CzasFinansów.pl

      Robert Kulesza nie jest mile widziane w Naczelnych Radach Adwokackich aby adwokat skarzyl sie na adwokata. Tala niepisana zasada ze sie nie ruszaja wzajemnie

Napisz komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Tymczasem na Twitterze:

Tymczasem na Facebooku:

Zobacz nas YouTube:

Reklama #30

Reklama #15

Reklama #16

ALARM CZASFINANSÓW

Chcesz nam podsunąc temat na reportaż? Oszukał Cię urzędnik? ZUS Cię skrzywdził? Policja i Prokuratura zawiodły? Sąd wydał niesprawiedliwy wyrok? Chcesz zwrócić uwagę redakcji na jakąś konkretną sprawę? Chciałbyś, aby redakcja zainterweniowała społecznie w Twojej sprawie? Zgłoś nam ALARM!

Ostatnie artykuły