Każdy, kto czuje się zagrożony możliwością popełnienia przestępstwa na jego szkodę, może się zgłosić do najbliższej jednostki policji lub prokuratury. Nikomu nie odmówimy pomocy – zapowiada insp. Ciarka, rzecznik Komendy Głównej Policji.
Słowa te nie mogą być jednak uznane za zgodne z prawdą. Do redakcji Czasu Finansów zgłaszali się czytelnicy, którzy zostali przez policjantów cynicznie potraktowani, gdy zawiadamiali o groźbach karalnych. Dlaczego Policja wprowadza w błąd?
Nie wiemy, ale z całą pewnością można podejrzewać, że stosowane są podwójne standardy. Założyć można, że Policja faktycznie nie odmówi pomocy i zawiadomienie przyjmie, ale z treści uzasadnień postanowień o umorzeniu bądź odmowie wszczęcia śledztwa czy dochodzenia daje się odczuć, że Policja nie traktuje poważnie gróźb wobec cywili. Szkoda, że nie wykazuje się tak samo uczciwym zaangażowaniem gdy te same groźby nie są wypowiadane są do ich kolegów z pracy tylko do zwykłych obywateli.
Policja każdą groźbę wobec policjanta uznaje bezsprzecznie za przestępstwo, ale kiedy ta sama groźba wypowiadana jest do cywila to zaczyna się cwaniakowanie.
Przy okazji sprawy reportażu Sylwestra Latkowskiego w TVP okazało się, że osoby, które wskazał w swoim reportażu otrzymuje groźby karalne od internautów. W sprawie tych gróźb wypowiedział się rzecznik policji insp. Ciarka:
– Osoby, o które pan pyta reprezentowane są przez menedżerów, wydawnictwa, a nawet całe zespoły prawnicze. Mają zatem pełną paletę narzędzi, by zrobić przynajmniej pierwszy krok i podjąć inicjatywę prawną. Każdy, kto czuje się zagrożony możliwością popełnienia przestępstwa na jego szkodę, może się zgłosić do najbliższej jednostki policji lub prokuratury. Nikomu nie odmówimy pomocy – zapowiada insp. Ciarka.
Redakcja Czasu Finansów publikowała kilka reportaży, w których czytelnicy zgłaszali groźby karalne na Policję, ale ostatecznie zarówno policjanci jak i prokuratorzy w sposób cyniczny i urągający powszechnie oczekiwanym zachowaniom społecznych stwierdzali, że groźba “zabiję cię” to nie groźba karalna tylko zwrot niekulturalny, zaś “przyjadę i cię zajebię” to nie groźba karalna tylko forma ekspresji klienta firmy o jej działalności.
W tym miejscu przypomnieć należy reportaż o prokurator Izabeli Ciepły z Prokuratury w Sosnowcu, która oceniła, że groźba “przyjadę i cię zabiję” to nie jest groźba karalna w rozumieniu przestępstwa z art. 190 kodeksu karnego, a co najwyżej zwrot świadczący o braku kultury osoby, które je wypowiada. Artykuł można przeczytać klikając tutaj. Poniżej przedstawiamy fragment z uzasadnienia dlaczego wyżej wypowiedziana groźba nie stanowi czynu zabronionego w rozumieniu przestępstwa groźby karalnej, czyli art. 190 kodeksu karnego:
“Wjadę i Cię zajebię” wobec obywatela nie jest groźbą karalną? Tak twierdzi wrocławska policja i prokuratura, ale powiedz tak do policjanta czy prokuratura to od razu zostaniesz aresztowany
Sprawy z groźbami karalnymi wydają się bezsporne, chociaż Redakcji Czasu Finansów znane są przypadki, w których policjanci groźby „rozwalę Ci łeb 1,5kg młotem” albo „wyciągnę Cię za włosy i rozwalę głowę o krawężnik” uznają za brak znamion czynu zabronionego.
Policjanci latami wydawali społeczeństwu tego rodzaju postanowienia o odmowie dochodzenia, czy śledztwa. Latami rozzuchwalano obywateli, że groźby takie jak wyżej nie stanowią czynu zabronionego. Dzisiaj policjanci zaczynają doświadczać efektów swojej pracy – rozzuchwalone społeczeństwo pozwala sobie na używanie wobec funkcjonariuszy gróźb, które policjanci przez lata umarzali jako brak znamion czynu zabronionego.
Złośliwi mogliby nawet uznać, że to sami policjanci latami byli siewcami hejtu, który teraz wymknął się spod kontroli. Ubolewać należy, że funkcjonariuszom zaczęło to przeszkadzać dopiero wtedy, gdy sami zaczęli doświadczać hejtu, który latami wobec cywili trywializowali i relatywizowali.
Oczywiście jeśli te słowa wypowiadane są do cywila to jest to “dopuszczalna krytyka”, ale jeśli są powiedziane do funkcjonariusza to jest to wtedy najgroźniejsza z możliwych gróźb karalnych, a człowieka trzeba od razu zatrzymać i wnioskować o 3 miesięczny areszt tymczasowy. Wkrótce przedstawimy reportaże z postępowań policjantów, którzy uznawali oczywiste w ocenie społeczeństwa groźby karalne za “dopuszczalną krytykę” a nie przestępstwo z art. 190 kodeksu karnego.
Redakcji Czasu Finansów znana jest też sprawa gróźb karalnych, którą prowadziła Policja we Wrocławiu pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Wrocław-Fabryczna. Sprawa dotyczyła człowieka, który w rozmowach telefonicznych groził pracownikom jednej z firm w następujący sposób: “wjadę i Cię zajebię” , “wypierdalaj kutasie jebany”, “cwelu pierdolony w dupę” “wypierdalaj cieciu zajebany” (redakcja przypomina w tym momencie stanowisko Komendy Głównej Policji oraz NSZZ Policjantów, którzy za hejt wobec policjantów angażują wydział do zwalczania Cyberprzestępczości jak się powie nieładnie do policjanta – tymczasem gdy groźbie karalnej towarzyszy takie wyzwiska, hejt, zniewagi to jest to “wyrażanie krytycznej opinii” – artykuł o zamiarze ścigania za hejt wobec funkcjonariuszy znajduje się tutaj – wystarczy kliknąć)
Policjantka z Wrocławia, sierżant sztabowy Justyna Kłoczko uznała w postanowieniu z dnia 28 luty 2020 roku, że brak jest znamion czynu zabronionego w wyżej podanych cytatach z nagranej rozmowy telefonicznej ponieważ w żadnej rozmowie nie padło imię i nazwisko osoby, która tej rozmowy się wystraszyła i złożyła zawiadomienie. Groźba karalna wjechania i zajeb*** dotyczyła siedziby firmy, w której pracuje wiele osób, w tym osoba, która złożyła zawiadomienie. Przestraszony czytelnik obawiał się, że gdy ten mężczyzna przyjedzie do siedziby firmy to i on będzie zagrożony. Policjantka uznała, że żaden z pozostałych pracowników firmy nie ma prawa bać się o własne życie lub zdrowie ponieważ hejter nie wymienił nikogo z imienia i nazwiska.
Trzeba przyznać policjantce racje – nie wymienił nikogo z imienia i nazwiska po prostu zagroził, że przyjedzie do siedziby firmy i będzie – jak to zrozumieli wystraszeni pracownicy tej firmy – bił pierwsze lepsze napotkane osoby. Ta argumentacja nie spotkała się jednak z empatią policjantki, czy zrozumieniem przez Policję. Tymczasem wskazane rozmowy należy traktować jedynie jako ocenę działania firmy skierowaną do określonych osób, uzewnętrznienie swoich myśli – czytamy w oficjalnym stanowisku Policji wobec powyższej groźby.
Okazało się jednak, że powyższy “hejt” oraz groźba karalna dla policjanta nie ma znamion czynu zabronionego. Prokurator Działu do Spraw Wojskowych w Prokuraturze Rejonowej dla Wrocławia-Fabrycznej podtrzymał powyższe stanowisko policjanta.
Policjant w następujący sposób “usprawiedliwia” wyżej wskazaną groźbę karalną oraz zniewagi i hejt:
Zgodna z logiką analiza odsłuchu rozmów prowadzi do wniosku, iż wydźwięk rozmów był inny, a celem tychże rozmów było zwrócenie uwagi na działalność firm (…) Takie treści stanowią jedynie przedstawienie krytycznego zdania rozmówcy na temat metod działania firmy. (…) Rozważając ponadto przyjęcie wskazanej rozmowy z kierowanymi groźbami, to nawet dla przeciętnego człowieka przekaz płynący z jej treści nie może zostać odebrany jako zagrożenie skierowane wobec osoby zawiadamiającej. (red. przypomina te wypowiedzi: “wjadę i Cię zajebię” , “wypierdalaj kutasie jebany”, “cwelu pierdolony w dupę” “wypierdalaj cieciu zajebany”)
W żaden sposób nie można przyjąć, iż rozmówca wie o istnieniu takiej osoby jak zgłaszający. Wskazać należy, iż wymagane jest, aby groźba została skierowana do konkretnie oznaczonej osoby, a jeśli za pośrednictwem innych osób lub świadków, to należy wykazać, że wolą sprawcy było, by groźba dotarła do tej osoby. Tymczasem wskazane rozmowy należy traktować jedynie jako ocenę działania firmy skierowaną do określonych osób, uzewnętrznienie swoich myśli, jakkolwiek można je odebrać w dosadnej formie(…). W związku z powyższym w ocenie Policji i Prokuratura nie dopatrzono się znamion czynu zabronionego opisanego w art. 190 par. 1 k.k. w rozmowach telefonicznych wskazanych przez zawiadamiającego”.
Przypomnijmy zatem, że w ocenie sierż. sztab. Justyny Kłoczko oraz ppor. Michała Adamczyk “wjadę i Cię zajebię” nie jest groźbą karalną w rozumie przestępstwa z art. 190 kodeksu karnego i należy je traktować jedynie jako ocenę działania firmy skierowaną do określonych osób, uzewnętrznienie swoich myśli.
Nasz czytelnik odwołał się od tej sprzecznej z dobrymi obyczajami i sprzecznej z powszechnie oczekiwanymi zachowaniami społecznymi decyzji policjantki i prokuratora do Sądu Rejonowego Wydziału Karnego. Do sprawy wrócimy gdy czytelnik przekaże nam postanowienie Sądu w tej sprawie.
Redakcja Czasu Finansów podobnie bulwersującą szeroko rozumianą opinię publiczną i społeczeństwo już opisywała. Dotyczyło to wówczas prokuratury w Sosnowcu, która również uznała, że słowa “przyjadę i cię zabiję” nie stanowią znamion czynu zabronionego, a jedynie są wyrażeniem mało kulturalnym. Więcej na ten temat możecie przeczytać tutaj
Nasuwa się jednak pytanie. Skoro Policja wydaje postanowienia, że groźba wtargnięcia na prywatną posesję i zabicia kogoś nie stanowi groźby karalnej, której obawiać się mają prawo inne osoby pracujące w danej firmie to jakim moralnym prawem Policja chce walczyć z hejtem wobec policjantów?
Jeśli sprawiedliwie zastosować praktyki policji i prokuratury to jeśli w groźbach karalnych, za które chce ścigać KGP i jej wydział do zwalczania Cyberprzestępczości, nie padnie imię i nazwisko konkretnego funkcjonariusza to nie jest to groźba karalna, a jedynie wyrażanie krytycznej opinii i uzewnętrznienie swoich myśli?
Redakcja Czasu Finansów jest przekonana, że gdyby ktokolwiek użył powyższych cytatów pod adresem któregokolwiek z policjantów to miałby stawiane zarzuty, a być może nawet i wniosek o trzymiesięczny areszt tymczasowy? Można podejrzewać, że policjanci wychodzą z założenia, że obywatelowi wolno grozić bo jest to wtedy dopuszczalna krytyka, wolność słowa czy wyrażenie opinii, ale te same słowa wypowiedziane do policjanta będą już realnym zagrożeniem dla życia i zdrowia nie tylko tego policjanta, ale i wszystkich innych, razem z ich rodzinami. To smutne i przykre. Do tej sprawy wrócimy w osobnym reportażu, gdyż wymaga tego interes społeczny.
“Eksterminacja” to nie groźba karalna i nie nawoływanie do przestępstwa, a “eliminacja” już tak?
W innym reportażu wskazywaliśmy sprawę, która dotyczyła gróźb karalnych i nawoływania za pośrednictwem internetu do popełnienia przestępstwa na szkodę właściciela firmy. Pod jednym z artykułów na portalu Wirtualna Polska ukazał się bowiem artykuł w całości poświęcony tejże firmie. Oczywiste jest zatem, że wszystkie komentarze jakie użytkownicy dodawali do tego tekstu odnoszą się tylko i wyłącznie do tej jednej firmy. Jednym z takich komentarzy była wypowiedź użytkownika o treści:
„Ta firma powinna być zlikwidowana w wyniku eksterminacji właścicieli”
Właściciel firmy wystraszył się tego wpisu i złożył zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu na jego szkodę przestępstwa groźby karalnej jak i publicznego nawoływanie do popełnienia zabójstwa na jego szkodę. Słowo eksterminacja oznacza bowiem:
wyniszczenie lub masowa zagłada określonych grup ludności; unicestwienie, eliminacja;
Prokuratura oraz Policja, która prowadziła postępowanie nie podzieliła jego obaw, że autorowi komentarza pod artykułem dotyczącym tylko i wyłącznie firmy tego czytelnika, chodziło o zabójstwo jej właściciela. Przerażony czytelnik zaskarżył do Sądu postanowienie.
W tym momencie należy zastanowić się nad tym czym jest groźba karalna. W postanowieniu wydanym w tej sprawie w dniu 8 maja 2020 roku przez Sędzię Sądu Rejonowego II Wydziału Karnego we Wrocławiu Annę Peszko czytamy, że:
Istotą groźby karalnej jest to, że jej treścią jest popełnienie przestępstwa na szkodę pokrzywdzonego albo osoby mu najbliższej. Treścią groźby karalnej jest zatem zapowiedź popełnienia przestępstwa na szkodę zagrożonego lub jego osoby najbliższej. Osoba, w stosunku do której groźba jest kierowana, musi być dokładnie określona. Groźba nie musi być wypowiadana w obecności osoby, do której jest kierowana. Groźbę można wypowiedzieć także pośrednio, jednakże w takim przypadku musi istnieć wola sprawcy, by groźba doszła do wiadomości zagrożonego.
Przestępstwo określone w art. 190 § 1 może być popełnione tylko umyślnie. Sprawca musi chcieć wywołać u drugiej osoby obawę, że on albo osoba będąca pod jego wpływem popełni przestępstwo na szkodę pokrzywdzonego lub osoby mu najbliższej. Użyte bowiem w ustawie znamię „grozi” oznacza działanie w celu wywołania obawy, co wyklucza wystąpienie zamiaru wynikowego.
Prokurator kpt. Ariel Kucharczyk reprezentujący Dział do Spraw Wojskowych w Prokuraturze Rejonowej we Wrocławiu tak uzasadniał dlaczego wpis o eksterminacji właściciela firmy, o której był artykuł na portalu Wirtualna Polska nie zawiera ani groźby karalnej wobec właściciela firmy, ani nie stanowi przestępstwa nawoływania do popełnienia na jego szkodę przestępstwa:
Prokuratura stoi zatem na stanowisku, że wpis o eksterminacji właściciela tej firmy nie stanowi przestępstwa w rozumieniu groźby karalnej, czy nawoływania do przestępstwa na szkodę tego właściciela – mimo, że jego dane osobowe są publicznie dostępne po wpisaniu nazwy firmy. Ponadto Prokuratura uważa, że wpis “Ta firma powinna być zlikwidowana w wyniku eksterminacji właścicieli” należy traktować jako uzewnętrznienie swoich myśli oraz ocenę działalności firmy.
Przypomnijmy, że niedawno zatrzymany został były polityk partii Nowoczesna, który na twitterze pisał o “eliminacji kaczego ch…” i to wystarczyło by policjanci o świcie dokonali zatrzymania autora wpisu. Kilka godzin później miał już postawione zarzuty. I słusznie, ale dlaczego za “eliminację kaczego ch” dokonuje się zatrzymania, a gdy ktoś grozi przedsiębiorcy eksterminacją to uznaje się to za wyraz dezaprobaty i dozwoloną krytykę?
Sędzia Sądu Rejonowego II Wydziału Karnego we Wrocławiu Annę Peszko podzieliła argumentację prokuratora:
Nie wystarczy, że pokrzywdzony oświadczy, iż obawiał się spełnienia groźby, konieczne jest dokonanie oceny, czy jego przekonanie miało obiektywne podstawy,w ustalonych okolicznościach. W ocenie Prokuratora wydźwięk zamieszczonych wpisów był inny niż wzbudzenie obawy. Celem tym było zwrócenie uwagi na działalność firm (…) Zdaniem Prokuratora wpisy o takiej treści stanowią jedynie przestawienie krytycznego stosunku do działalności firmy(…). Zdaniem Prokuratora, to nawet dla przeciętnego człowieka płynący z zamieszczonych wpisów przekaz, nie może zostać odebrany jako zagrożenie wobec osoby zawiadamiającej o przestępstwie. Groźba powinna być skierowana do konkretnego adresata, a jeśli jest przekazywana za pośrednictwem innych osób lub nośników, należy wykazać, że wolą sprawcy jest, aby dotarła do adresata
Przestraszony czytelnik nie zgodził się ze stanowiskiem prokuratury i zaskarżył tę decyzję. Sąd w następujący sposób zinterpretował stanowisko skarżącego:
Co Sąd zdecydował?
Sędzia Sądu Rejonowego II Wydziału Karnego we Wrocławiu Anna Peszko podzieliła stanowisko prokuratora kpt. Ariel Kucharczyk reprezentujący Dział do Spraw Wojskowych w Prokuraturze Rejonowej we Wrocławiu i podtrzymała jego ocenę, że w wypowiedź “Ta firma powinna być zlikwidowana w wyniku eksterminacji właścicieli” nie stanowi groźby karalnej, ani nawoływanie do przestępstwa na szkodę właściciela firmy, a naszego przestraszonego czytelnika.
Należy w tym miejscu zwrócić uwagę, że Sędzia nie tylko uznała, że wypowiedź o eksterminacji właściciela nie stanowi przestępstwa, ale wskazuje również, że nawet publiczne wpisy typu “powinno się wysadzić (w powietrze – dop. red.) jakąś instytucję ze wszystkimi pracownikami” również nie stanowi przestępstwa w rozumieniu kodeksu karnego.
Czas Finansów rozumie to postanowienie tak, że w obu powyższych wypowiedziach nie mamy do czynienia ani z groźbą karalną, ani z nawoływaniem do przestępstwa. Sędzia Anna Peszko bowiem w imieniu Rzeczpospolitej tego rodzaju wpisy i opinie tak osądziła:
Takie wypowiedzi jak wyżej zacytowane są jedynie wyrazem dezaprobaty, niezadowolenia, czasem bezsilności związanej z działalnością podmiotu, do którego ta wypowiedź się odnosi, ale obiektywnie i racjonalnie nie sposób przyjąć, że wynikiem takiej wypowiedzi będzie rzeczywiste zachęcenie kogoś do jej urzeczywistnienia.
Krytyka działalności funkcjonariuszy może być ostra, ale ma swoje granice
Sąd Najwyższy w uzasadnieniu wyroku sygnatura akt II DSI 28/19 uznał, że każdy powinien dążyć do tego, by nawet w sytuacjach kolizyjnych, gdy działa się pod wpływem emocji, dobór słów był zawsze bardzo staranny i jeśli to możliwe, nacechowany pewną elegancją. Wolność i swoboda wypowiedzi nie jest absolutna. Dlatego krytyka może być ostra, ale nie może zawierać gróźb karalnych, znieważeń, czy pomówień. Przypomnieć należy słowa z wyroku sędzi Aliny Dryl z Sądu Rejonowego w Białymstoku. Orzekała w sprawie gróźb karalnych, jaki poseł Krzysztof Truskolaski otrzymał od jego z internautów:
„Krytyka działalności ma pewne granice” – tłumaczyła w uzasadnieniu wyroku – “Może być dobitna, ostra, ale tylko wtedy, kiedy jest rzeczowa, podjęta w celu ochrony społecznie uzasadnionego interesu. Prawo do krytyki nie może być niewykorzystywane w taki sposób, żeby naruszało dobre imię i cześć krytykowanego. Nie sposób mówić o ochronie prawa do krytyki, gdy proporcje nie zostały zachowane, a krytyka przybiera formę bezpodstawnej agresji, niszcząc standardy w debacie publicznej”.
Minister z MSWiA Maciej Wąsik jeszcze nie tak dawno w taki sposób reagował na twitterze, gdy Sąd uznał, że “pokaż ryj” powiedziane do policjanta nie stanowi znieważenia funkcjonariusza publicznego. Sytuacja wydaje się być podobna i warto zadać pytanie “a gdyby takimi słowami jak wyżej wskazane ktoś zwrócił się do policjanta”?
Jeżeli Policja będzie składać zawiadomienia na swoich obywateli za hejt to trzeba jasno wskazać ryzyko jakie ta formacja poniesie. Sędziowie mogą oceniać szkodliwość społeczną i orzekać nie po myśli Policji. Jeżeli obywatele te wyroki będą przekazywać mediom to Policja znów może mieć kłopot bo szeroko rozumiana opinia publiczna dowie się jakie jeszcze określenia nie stanowią znieważenia funkcjonariusza.
Podkreślenia wymaga, że policjanci dobrze robią, że najbardziej błahe i nieskonkretyzowane groźby czy zniewagi wobec funkcjonariuszy traktuje tak śmiertelnie poważnie i jest gotowa na koszt podatników i Skarbu Państwa angażować biuro do walki z cyberprzestępstwami, aby chronić swoich kolegów i koleżanki z formacji. Problem w tym, że kiedy cywil przychodzi z tymi samymi groźbami i prosi o pomoc to wtedy nie jest traktowana jego sprawa z taką samą starannością, zaangażowaniem i determinacją. To jest zarzut do policjantów, że w sposób pełny hipokryzji ścigają hejterów za to, co latami umarzali jako brak znamion czynu zabronionego wobec obywateli. Być może przyjdzie jakieś oprzytomnienie po stronie policjantów i będą uczciwie wszystkich traktować sprawiedliwie. Niezależnie czy ofiara hejtu jest funkcjonariuszem, czy przeciętną osobą fizyczną.
Czy miałeś do czynienia z policjantem w czasie epidemii i czujesz się pokrzywdzony lub niesprawiedliwie potraktowany? Chcesz podzielić się z nami swoimi uwagami, zarówno pozytywnymi jak i negatywnymi z tego postępowania? Nagrałeś film z takiej interwencji? Skontaktuj się z redakcją pod adresem email: alarmczytelnika@czasfinansow.pl
5 komentarzy “Podwójne standardy Policji przy zwalczaniu gróźb karalnych i hejtu”
Jakos w to nie wierze
Policja to skrzydło przemocy i chejtu pisu
“Swoich”nie tykają
Tekst rewelacyjny! Cała prawda o policji i sądach w naszym kraju. Są równi i równiejsi. Cywila można pobić, grozić mu pozbawieniem życia i sprawcy to uchodzi na sucho. Natomiast policjanta nie wolno nawet dotknąć, bo od razu areszt i skazanie, bo święta krowa policyjna została naruszona…
Kazdy obywatel ma prawo krytykować i przeciwstawiać się barbażynskim praktykom instytucji państwowych o charakterze opresyjnym. To nie hejt, ludzi piszą szczera prawdę, a Ci chcą cenzurowac krytke? To już chyba bylo za PRLu?