Solidarna Polska Zbigniewa Ziobro jako Ministerstwo Sprawiedliwości chce złożyć na najbliższe posiedzenie Sejmu projekt ustawy o ochronie wolności słowa w internecie. Pierwszy raz wspomniano o tym 17 grudnia 2020 na stronach Ministerstwa. Dzisiaj temat wraca. Być może ma to związek z ostatnimi blokadami kont Donalda Trumpa.
Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało przepisy, które skutecznie realizują konstytucyjne prawo do wolności słowa i służą ochronie przed fałszywymi informacjami w internecie. – Użytkownik mediów społecznościowych musi mieć poczucie, że jego prawa są chronione. Nie może być też cenzury wypowiedzi. Wolność słowa i wolność debaty to istota demokracji – mówił Zbigniew Ziobro 17 grudnia 2020 roku na konferencji prasowej.
Media społecznościowe powinny być przestrzenią wolności słowa. Jednak coraz więcej osób dostrzega niepożądaną ingerencję w zamieszczane tam treści, często usuwane, choć nie naruszają polskiego prawa. – Nierzadko ofiarami ideologicznych zapędów cenzorskich padają przedstawiciele funkcjonujących w Polsce rozmaitych środowisk, których treści są usuwane bądź też blokowane w internecie – zaznaczył minister Zbigniew Ziobro.
Nadszedł czas, żeby Polska miała regulacje chroniące wolności słowa w internecie, chroniące przed nadużyciami wielkich korporacji internetowych. A z drugiej strony takie, które pozwolą, z pełną kontrolą sądową, zwalczać naruszenia prawa występujące w sieciach społecznościowych – powiedział Sekretarz Stanu Sebastian Kaleta, który nadzoruje w resorcie prace nad ustawą o wolności wyrażania swoich poglądów i rozpowszechniania informacji w internecie.
Zakaz blokowania czy usuwania wpisów z facebooka, twittera, czy youtube bo inaczej kara finansowa do 50 milionów euro?
Zgodnie z propozycją, serwisy społecznościowe nie będą mogły według własnego uznania usuwać wpisów ani blokować kont użytkowników, jeśli treści na nich zamieszczone nie naruszają polskiego prawa. W razie usunięcia treści lub zablokowania konta jego użytkownik będzie miał prawo złożenia skargi do serwisu.
Projekt przewiduje też złożenie do serwisu społecznościowego skargi na publikacje zawierające treści niezgodne z polskim prawem – z żądaniem ich zablokowania.
W obu przypadkach serwis w ciągu 48 godzin będzie musiał rozpatrzyć skargę. Jeśli wyda decyzję odmowną, będzie można zwrócić się do sądu, a ten rozpozna taką skargę w ciągu siedmiu dni. Postępowanie będzie miało całkowicie elektroniczny charakter, a prowadzone będzie przez wyspecjalizowany Sąd Ochrony Wolności Słowa, utworzony w jednym z sądów okręgowych.
Projekt zakłada również wprowadzenie nowego instrumentu – tzw. pozwu ślepego. Ktoś, kogo dobra osobiste zostaną naruszone w internecie przez nieznaną mu osobę, będzie mógł złożyć pozew o ochronę tych dóbr bez wskazania danych pozwanego.
Do skutecznego wniesienia do sądu pozwu wystarczy wskazanie adresu URL, pod którym zostały opublikowane obraźliwe treści, daty i godziny publikacji oraz nazwy profilu lub loginu użytkownika. Proponując taki pozew, projekt uwzględnia postulaty zgłaszane m.in. przez Rzecznika Praw Obywatelskich.
Ministerstwo Sprawiedliwości twierdzi, że to rozwiązania z Niemczech i Francji
Wiceminister Sebastian Kaleta przedstawił też dla porównania przepisy stosowane w innych państwach – głównie w Niemczech i Francji. Tamtejsze rozwiązania kładą nacisk na szybkie usuwanie treści, które uznane zostaną za naruszające prawo danego kraju, a nie na ochronę wolności wypowiedzi. Zatem regulacje te mają charakter przede wszystkim represyjny. Np. w Niemczech portalowi społecznościowemu, który łamie prawo, grozi bardzo wysoka kara finansowa – nawet 50 milionów euro. Ponadto o tym, czy zamieszczone treści łamią prawo, decyduje ostatecznie minister sprawiedliwości.
Także rozwiązania przedstawione w ostatnich dniach przez Komisję Europejską w Digital Service Act skupiają się na usuwaniu niedozwolonych treści. Dlatego Polska chce przyjąć własne przepisy, skutecznie broniące konstytucyjnego prawa do wolności wypowiedzi, by w razie sporu z portalem społecznościowym i jego użytkownikiem to sądy decydowały o ewentualnym złamaniu prawa.
9 stycznia 2020 roku Zbigniew Ziobro wrócił do tematu.
Media społecznościowe powinny być przestrzenią wolności słowa. Jednak coraz więcej osób dostrzega niepożądaną ingerencję w zamieszczane tam treści, często usuwane, choć nie naruszają polskiego prawa” – twierdzi Minister Sprawiedliwości – Nadszedł czas, żeby Polska miała regulacje chroniące wolność słowa w Internecie, chroniące przed nadużyciami wielkich korporacji internetowych. A z drugiej strony takie, które pozwolą, z pełną kontrolą sądową, zwalczać naruszenia prawa”
Tego samego dnia za pośrednictwem Twittera Zbigniew Ziobro i Ministerstwo Sprawiedliwości tak wyjaśniali swój projekt zmiany w ustawie.
Serwisy społecznościowe nie będą mogły według własnego uznania usuwać wpisów ani blokować kont użytkowników, jeśli treści na nich zamieszczone nie naruszają polskiego prawa.W razie usunięcia treści lub zablokowania konta jego użytkownik będzie miał prawo złożenia skargi do serwisu. Projekt przewiduje też złożenie do serwisu społecznościowego skargi na publikacje zawierające treści niezgodne z polskim prawem – z żądaniem ich zablokowania.
W obu przypadkach serwis w ciągu 48 godzin będzie musiał rozpatrzyć skargę. Jeśli wyda decyzję odmowną, będzie można zwrócić się do sądu, a ten rozpozna taką skargę w ciągu siedmiu dni.
Postępowanie będzie miało całkowicie elektroniczny charakter, a prowadzone będzie przez wyspecjalizowany Sąd Ochrony Wolności Słowa, utworzony w jednym z sądów okręgowych.Projekt zakłada również wprowadzenie nowego instrumentu – tzw. pozwu ślepego. Ktoś, kogo dobra osobiste zostaną naruszone w Internecie przez nieznaną mu osobę, będzie mógł złożyć pozew o ochronę tych dóbr bez wskazania danych pozwanego.
Do skutecznego wniesienia do sądu pozwu wystarczy wskazanie adresu URL, pod którym zostały opublikowane obraźliwe treści, daty i godziny publikacji oraz nazwy profilu lub loginu użytkownika. Proponując taki pozew, projekt uwzględnia postulaty zgłaszane m. in. przez RPO.
Co zrobią media społecznościowe?
Prawdopodobnie projekt Ministerstwa Sprawiedliwości znajdzie przychylność reszty Zjednoczonej Prawicy i zostanie przegłosowany. Prezydent Andrzej Duda prawdopodobnie go podpisze, a to znaczy, że zacznie w Polsce obowiązywać nowe prawo.
Będzie ono stanowić realne zagrożenie ekonomiczne dla portali społecznościowych. Kary finansowe, jakie Państwo będzie mogło nakładać np. na facebook czy twitter za to, że wpis albo konta jakiegoś polityka np. Zjednoczonej Prawicy zostanie zablokowane lub usunięte ze względu na naruszenia wewnętrznych zasad i regulaminu społeczności – do 50 milionów euro za każdy przypadek – sprawią, że bardzo możliwa będzie decyzja właścicieli tych portali o wycofaniu się z polskiego rynku. Ryzyko kar finansowych może przekraczać dopuszczalne koszty ekonomiczne jakie dany portal akceptuje w swoim biznesplanie.
Zuckerberg groził Europie we wrześniu 2020, że jeśli regulacje Unijne będą się dalej rozwijać w niekorzystnym dla facebooka kierunku to jest gotów wycofać stamtąd swoje usługi
We wrześniu 2020 Unia Europejska wyraziła dezaprobatę dla głównego modelu funkcjonowania Facebooka, który opiera się na gromadzeniu i monetyzacji danych osobistych. W Irlandii (europejska siedziba firmy) Facebook dostał zakaz wysyłania danych użytkowników z Europy do USA.
Właściciel facebooka zagroził wtedy, że w takich warunkach ich firmy nie da się prowadzić i najlepiej będzie rozważyć wycofanie się z Europy.
Facebook miałby wycofać też Instagram z obszaru Unii Europejskiej. Facebok zaczął wtedy głosić, ze tak naprawdę te działania są niezbędne w utrzymaniu wolności słowa, bowiem zapewnia on miejsce do wyrażania opinii dla 410 milionów osób z UE. Groźby o wycofaniu się z Europy na poważnie nie brał wtedy Michael Veal z University College London. Twierdził wtedy, że Unia to tak duży i bogaty rynek, że Facebook nigdy nie popełni takiego błędu jak opuszczenie Wspólnoty.
Skoro Mark Zuckerberg był gotowy wycofać się z całej Unii Europejskiej to rezygnacja z obszaru Polski ze względu na niekorzystne dla facebooka regulacje i grożące kary finansowe może się okazać decyzją nieuniknioną. Prawdopodobnie dopiero w momencie wejścia ustawy Ministerstwa Sprawiedliwości w życie facebook będzie podejmował decyzję o dalszych swoich losach w Polsce.
Fakt, że właściciele portali społecznościowych odważyli się blokować konta kończącego kadencję Prezydenta Stanów Zjednoczonych sprawia, że wobec Polski mogą w ogóle nie mieć skrupułów jeśli regulacje w naszym kraju będą dla nich zbyt niewygodne.
Trudno jednak uwierzyć, że dla tak małego rynku i tak małych przychodów (w porównaniu z innymi krajami Unii Europejskiej) jakie portalowi generuje Polska Zuckerberg byłby skłonny inwestować pieniądze i tworzyć w naszym kraju struktury kadrowe do obsługi postępowań sądowych w Sądzie Ochrony Wolności Słowa.
Może się to po prostu nie opłacać ekonomicznie i decyzją biznesową jego spółki będzie wycofanie się z niebezpiecznych dla jego finansowych obszarów Europy.
O sprawie będziemy Was informować na bieżąco.