Każdy, kto wie co dla niego dobre, wie dlaczego chce zobaczyć Renfielda Chrisa McKaya. Nicolas Cage, popularna gwiazda filmowa, grająca Księcia Ciemności, przyciągnie uwagę każdego, bez względu na to, czy jest fanem horrorów, czy nie. Reżyser wydaje się skupiać się na tej obietnicy, co czyni film jeszcze bardziej niezwykłym, niż gwiazdorska moc Nicholasa Hoult’a.
Osobiście jestem wybredny jeśli chodzi o filmy o wampirach. Łatwo jest wykorzystać popularność wampirów i nazwać każdy horror opowieścią o wampirach, bez względu na to, czy ma to jakikolwiek sens. Wampir jako gatunek filmowy jest już od dawna przesycony, większość filmów, zwłaszcza te związane z postacią Drakuli, jest ledwo warte uwagi i nie ma miejsca w kanonie. Niektóre z filmów próbują przesadnie rozbudować relatywnie prostą postać potwora (jak w przypadku “Dracula Untold”), a najlepsze z nich są kiczowate. W końcu, czym jest starożytny potwór, który uwodzi swoje ofiary mistycznym urokiem i ubiera się w swoje najlepsze szaty, jeśli nie mokrym snem Susan Sontag?
Reżyser McKay zdaje się rozumieć, jak znaleźć odpowiednią równowagę między terrorem a kiczem, a to właśnie czyni “Renfielda”, który został zaprezentowany na festiwalu filmowym Overlook, tak interesującym. Główny aktor, Hoult, w roli wiernego sługi Draculi, Roberta Montague Renfielda, który przez ostatnie sto lat był obarczony najgorszym rodzajem niewolnictwa, wydaje się być w najlepszej formie. Film nie oszczędza ani na swoim humorze, ani na przerażeniu, od pierwszej minuty wprowadzając nas do najpotężniejszego wampira ze wszystkich: Czarnoksiężnika Draculi, granego przez Cage’a.
Bez wątpienia dla nikogo nie jest zaskoczeniem, że McKay dał Cage’owi niemal pełną wolność w kreowaniu postaci, co zaowocowało hipnotycznym, przerysowanym i kolorowym Draculą, który dodaje do filmu absurdalności i charakterystycznego stylu wyrazu Cage’a. Cage zawsze potrafił zdominować scenę, a oddanie mu wolnej ręki w Renfieldzie w Nowym Orleanie było długo oczekiwanym wyzwaniem dla kogoś, kto uwielbia podejmować się dziwnych i niezwykłych ról. Drakula w Renfieldzie jest równie szalony jak pozostałe ostatnie projekty Cage’a; jeśli podobał ci się “Nie do zniesienia ciężar ogromnego talentu”, to pokochasz wszystko, co dzieje się w tym filmie, włącznie z zabójczymi wątkami fabularnymi, modą Draculi i jego skłonnościami do dramaturgii, nawet gdy rwie głowy innym postaciom.
Nie jest to przesada – wiele, wiele głów, kończyn, tułowi i innych części ciała zostaje fizycznie rozerwanych przez postać Renfielda, a sceny walki osiągają poziom podobny do Johna Wicka, ze względu na ilość krwi i brutalności. McKay nie unika krwawych i okrutnych scen w Renfieldzie, a większość z nich jest wywoływana przez samą tytułową postać, jednakże całość jest podana z humorem i ironią. Doskonały wybór muzyki, włączając w to artystów takich jak Lizzo i My Chemical Romance, dodaje jeszcze więcej uroku temu szalonym filmowi, który na pewno zostanie zapamiętany.
Chociaż niektóre elementy scenografii wydają się słabo rozwinięte – patrzę wyraźnie na to, co zostało przypisane Awkwafinie – to to, co napędza ten film, to partnerstwo Hoult’a i Cage’a, które utrzymuje nas wciągniętych, zwłaszcza gdy sytuacja zaczyna się komplikować. Fabuła jest dość prosta i nie ma w niej zbyt wiele głębi poza tym, co widzimy w zwiastunach, ale McKay wie, jak przyciągnąć widzów: obiecując fascynującą, ekstrawagancką chemię między dwoma mężczyznami, którzy robią wszystko w każdej możliwej chwili, aby wywołać uśmiech na twarzy. I muszę powiedzieć, że spełnia swoje obietnice.
Ten film jest prawie naturalnym przedłużeniem roli Hoult’a w “Ciepłych ciałach”, dając mu kolejną okazję do zagrania sympatycznego bohatera w horrorze, czego nigdy się nie opuści. (Istnieje moment, w którym zmienia swoje stare ubranie, które nosił przez setki lat, na nowe, a ja i przynajmniej trzy inne osoby głośno “ohh” w kinie.) Jego Renfield jest żałosny jak mokry szczeniak – ale traktuję to jako komplement – aż do momentu, gdy dostaje szansę, aby stanąć w centrum akcji. Hoult zawsze był doskonałym aktorem, a widok jego gry w takim filmie jak “Renfield” jest niezwykle zabawny, podobnie jak oglądanie go w roli królewskiego głupca w “The Great”. To po prostu świetnie dobrana obsada, która działa perfekcyjnie w tej szalony produkcji.
Ben Schwartz okazuje się doskonałym aktorem komediowym, a jednocześnie gra nieporadnego przestępcę Teddy’ego Lobo, który udaje, że nie jest aż tak beznadziejny. To, czego brakuje w filmie Hoult’a i Cage’a, jest obecne w Schwartzu i uzupełnia on tryptyk, który przynosi specyficzny styl komediowy. Nie wszystkie żarty trafiają, ale zaangażowanie trzech aktorów sprawia, że film dostarcza potrzebnego humoru i kampu, pięknie wykorzystując swoje historyczne ustawienie.
Scenariusz Ryana Ridleya zaskakująco wykorzystuje alegorię wzajemnej zależności i stosunków opartych na przemocy, jakie Renfield ma z panem, podobne do spotkań w stylu AA dla osób w destrukcyjnych związkach. Żarty o Renfieldzie cytującym książkę o radzeniu sobie z narcyzami są zabawne, ale zasady nauczane na spotkaniach sprawiają, że występ Hoult’a staje się jeszcze bardziej poruszający. Film żongluje wieloma elementami, ale w momencie skupienia się na manipulacji, w pięknie wykonanej przez Cage’a, staje się idealnym do oglądania dla każdego fana wampirów, który chce czegoś nowego.
Renfield to jeden z najbardziej absurdalnych filmów, przepełniony niezręcznością i flakowatymi żartami, ale to właśnie to sprawia, że jest tak zabawny. Chociaż brakuje mu cięższych treści, które zagłębiają się w lore Drakuli, jest to szczytowy horror-komedia, idealny dla miłośników gatunku, którzy chcą się pośmiać z Nicem Cagem w najdziwniejszej Draculowej odzieży.